Dawid Krywko
Analityk, Dział Inwestycji DSA Investment SA
Pierwszy tydzień nowego roku przyniósł mocne przeceny na światowych rynkach, które zapoczątkowane zostały na chińskich parkietach. W poniedziałek (4 stycznia br.) główny indeks giełdy w Szanghaju – Shanghai Composite zakończył dzień spadkiem o 6,85%, a indeks CSI300 grupujący największe spółki notowane na parkietach w Szanghaju i Shenzen spadł o 7%, co skutkowało zawieszeniem handlu do końca dnia przez chińskiego regulatora.
Na zawieszenie notowań akcji w Państwie Środka pozwoliły nowe regulacje obowiązujące od początku tego roku, które przewidywały możliwość zawieszenia handlu na 15 minut (przy zmianie indeksów
o 5%) lub zawieszenia handlu do końca dnia (przy zmianie indeksów o 7%).
Przyczyn poniedziałkowych spadków można dopatrzyć się na kilku płaszczyznach. Jedną z nich mógł być upływający 8 stycznia br. termin wygaśnięcia “antybessowego” rozwiązania przyjętego latem ubiegłego roku, zakazującego akcjonariuszom posiadającym powyżej 5% udziałów w danej spółce sprzedaż jej akcji.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na wyprzedaż chińskich akcji był opublikowany w poniedziałek wskaźnik PMI dla chińskiego sektora przemysłowego, którego wartość wyniosła 48,2 pkt. wobec
48,6 pkt. w listopadzie. To kolejny (dziesiąty z rzędu) odczyt niższy niż kluczowy poziom 50 pkt., który oddziela okresy spowolnienia od ożywienia. Opublikowany wskaźnik PMI przypomniał inwestorom
o zwalniającej gospodarce Chin, która w ostatnich latach była głównym motorem napędowych światowego wzrostu PKB.
Po mocnych poniedziałkowych przecenach kolejne dni na chińskich parkietach przyniosły odreagowanie, które nie trwało jednak zbyt długo. W czwartek chiński nadzór wstrzymał handel do końca dnia już po 14 minutach sesji. Ostatecznie w momencie wstrzymania handlu indeks CSI300 tracił 6,9% a Shanghai Composite 7%.
Po czwartkowej sesji Chińska Komisja Nadzoru nad Rynkiem Papierów Wartościowych wycofała się
z praktyk wstrzymywania lub zawieszenia giełdowych notowań przy spadkach na poziomie odpowiednio o 5% lub 7%. Zdaniem wielu komentatorów działania wstrzymujące handel nie były dobre, a zamiast chłodzić nastroje, jedynie podsycały panikę. Po przedwczesnym zakończeniu czwartkowej sesji, chiński nadzór przedstawił również nowe „antybessowe” regulacje dotyczące ograniczenia sprzedaży akcji przez największych akcjonariuszy. Nowe regulacje zakładają, że akcjonariusze posiadający przynajmniej 5% udziałów danej spółki, a także członkowie zarządu i rady nadzorczej w ciągu trzech miesięcy nie będą mogli sprzedać więcej niż 1% akcji będących w obrocie,
a dodatkową będą oni musieli informować z 15 dniowym wyprzedzeniem o planowanej sprzedaży akcji.
W piątek indeks Shanghai Composite zakończył dzień niemal dwuprocentowym wzrostem, co nie zmienia jednak faktu, że w skali całego tygodnia chińskie giełdy straciły prawie 10%. Chiński rynek
w ostatnich czasach zdążył już jednak przyzwyczaić nas do dużo większej zmienności. W 2015 r. spadki na chińskich parkietach były o wiele bardziej dynamiczne, np. w sierpniu, tylko w przeciągu tygodnia Shanghai Composite stracił blisko 30%.
Sytuacja w Chinach wywołała falę spadków na giełdach na całym świecie, w tym także w Polsce.
Indeks S&P 500 stracił podczas czterech pierwszych sesji nowego roku blisko 5% i spadł poniżej poziomu 2.000 pkt. Dodatkowo amerykańską giełdę w dół ciągnął sektor paliwowy tracący w ślad za zniżkującymi cenami ropy naftowej.
Niemiecki DAX traci w tym tygodniu ponad 6%, a francuski CAC 40 ponad 5%. Również WIG20 z chińską presją radził sobie w tym tygodniu podobnie jak europejskie parkiety i w rezultacie kończy tydzień
z ponad 6% stratą. W gronie 20 polskich blue chipów negatywnie wyróżniał się KGHM, którego ceny akcji spadły do najniższego poziomu od kwietnia 2009 roku w reakcji na niepewną przyszłość Chin oraz spadające ceny miedzi.
Mające w tym tygodniu przeceny polskich akcji spowodowały, że wskaźnik cena/zysk dla indeksu WIG20 wynosi obecnie ok. 13,9 i jest niższy niż w przypadku głównych europejskich i amerykańskich indeksów, co może świadczyć, że akcje spółek notowanych na GPW znajdują się na atrakcyjnych poziomach.
Początek roku przyniósł również dalsze spadki cen ropy naftowej, której baryłka kosztuje obecnie niewiele ponad 33 USD. Przyczyną kolejnej fali spadkowej cen ropy naftowej jest narastający konflikt pomiędzy Iranem a Arabią Saudyjską oraz jej sunnickimi sojusznikami. Eskalacja konfliktu będzie mogła utrudniać kontrolę wydobycia na rynku, którego głównym problem jest nadpodaż. Dodatkowo do przeceny ropy naftowej przyczyniły się opublikowane dane na temat jej zapasów w USA. Zapasy ropy naftowej co prawda spadły w ubiegłym tygodniu o 5,1 mln baryłek, ale jednoczenie jednak bardzo mocno wzrosły zapasy destylatów (o 6,3 mln baryłek) oraz zapasy benzyny (o 10,6 mln baryłek) co jest największym wzrostem zapasów benzyny w USA od 1993 roku.