Początek roku nie zawiódł

P1020532kwadrat17 stycznia 2018 roku

Nowy rok inwestorzy posiadający akcje zaczęli w szampańskich nastrojach. Szczególne powody do zadowolenia mieli amerykańscy inwestorzy. Indeksy na nowojorskich giełdach nabrały w pierwszej połowie stycznia silnego rozpędu ustanawiając prawie codziennie kolejne „rekordy wszechczasów”. Do pierwszej połowy miesiąca liczba spadkowych sesji na Wall Street wyniosła tylko dwie sesje: 10 i 16 stycznia.
Pierwsza spadkowa sesja to efekt medialnych doniesień ze świata wielkiej polityki. Najpierw agencja Bloomberg poinformowała, że według jej nieoficjalnych źródeł Chiny, które są jednym z dwóch największych zagranicznych wierzycieli USA, rozważają zmniejszenie lub nawet wstrzymanie zakupów amerykańskich obligacji rządowych. Kilka godzin później agencja Reuters doniosła, że Kanada jest przekonana, że USA wycofają się z układu handlowego NAFTA zapewniającego wolny handel pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem. Mogłoby się wydawać, że takie doniesienia wstrząsną rynkiem. Tak się jednak nie stało. Ani groźba zmniejszenia finansowania amerykańskiego długu przez Chiny, ani groźba rozpadu NAFTA nie zaszkodziły mocno indeksom z Wall Street, które w tym dniu nie spadły mocniej niż 0,2%. Druga sesja spadkowa w tym roku również nie była głęboka, a jej zasięg wyniósł ok. 0,35%, po tym jak S&P500 przekroczył kolejną psychologiczną barierę 2.800 pkt. W efekcie w ciągu dwóch pierwszych tygodni stycznia indeks S&P 500 odnotował 3,8% wzrost, a Dow Jones Industrial wzrósł w tym czasie o 4,3%.
Na chwilę obecną to najlepszy początek roku dla amerykańskich giełd od kilkunastu lat. Na dobre nastroje składa się kilka powodów: m.in. dobry stan amerykańskiej gospodarki, zrealizowana reforma podatkowa (od stycznia br. w USA obowiązuje 21% stawka CIT, o 14 pkt proc. mniejsza niż do tej pory), a także wysokie oczekiwania co do wyników publikowanych przez giełdowe spółki. Szacunki analityków zakładają wzrost zysków spółek z indeksu S&P500 o 11,5% w IV kw. 2017 r. i o 10,9% dla całego 2017 roku. Ponadto w związku z niższymi obciążeniami podatkowymi, prognozy na 2018 r. są jeszcze bardziej optymistyczne i zakładają dynamikę wzrostu zysków na poziomie aż 17%.
Nieco gorzej wieści z Chin przełożyły się na kurs dolara (od początku roku dolar amerykański osłabił się względem EUR o ponad 2%) i rentowność amerykańskich obligacji, których poziom jest najwyższy od marca 2017 r. Co prawda Chiny już od kilku lat nie zwiększają zaangażowania w amerykański dług, jednak możliwość zmniejszenia tego zaangażowania wywołała reakcję na rynku długu. Dodatkowo na wzrost rentowności amerykańskich obligacji wpływ ma też Rezerwa Federalna, która od października 2017 r. powoli ogranicza zakupy obligacji skarbowych w ramach QE – ilościowego luzowania polityki monetarnej oraz przeforsowana w grudniu wielka reforma podatkowa, która zgodnie z przewidywaniami ma powiększyć potrzeby pożyczkowe USA o 1,5 biliona USD w perspektywie 10 najbliższych lat.
Powodów do narzekań nie mają również inwestorzy posiadający w swoich portfelach złoto. Od początku roku dolarowe ceny złota wzrosły o blisko 3% do poziomu ponad 1.330 USD za uncję, kontynuując rozpoczęty w połowie grudnia trend rosnący. Seria wzrostów na złocie to efekt m.in. słabnącego dolara, a także zbyt powolnego zacieśniania polityki monetarnej przez FED. Pomimo faktu, że FED w 2017 r. podniósł stopy procentowe łącznie o 75 pb. (w największym tempie od 11 lat), to ich wzrost nie nadążał za inflacją CPI, która kształtuje się obecnie w okolicach 2%, a przy obecnych wysokich cenach ropy (ok. 70 USD za baryłkę Brent), w najbliższych miesiącach można oczekiwać dalszego wzrostu inflacji i co za tym idzie dalszego obniżenia i tak już ujemnych realnych stóp procentowych.

Previous Post
Newer Post