Jesse Livermore – jeden z największych inwestorów wszechczasów – zwykł mawiać, że „zarabianie pieniędzy wymaga czasu, a pieniądze robi się siedząc, nie handlując”. Brzmi banalnie. Tylko co to tak naprawdę oznacza? Czy w tych prostych słowach ukryta jest jakaś „tajemnica” inwestowania i zarabiania na giełdzie?
Żeby rozwiązać tę zagadkę, przyjrzyjmy się zarobkom inwestorów na polskiej giełdzie w ostatnich 20 latach.
Na początek wyobraźmy sobie inwestora, którzy kupił akcje na GPW i po roku je sprzedał, niezależnie od giełdowej koniunktury, realizując w ten sposób swoje zyski (bądź straty). Taką strategię inwestycyjną odzwierciedla miara, jaką są roczne stopy zwrotu z indeksu WIG.
Pierwszą rzeczą, jaka daje się zauważyć, jest to, że roczne stopy zwrotu charakteryzują się dużą zmiennością. Największe spadki wystąpiły w 2008 roku, kiedy w ciągu roku można było stracić ponad połowę (51%) zainwestowanych środków, natomiast najwyższe zyski – w 2009 roku – sięgały aż 46,9%. I choć w większości okresów wystąpiły dodatnie stopy zwrotu, to jednak, biorąc pod uwagę zmienność nastrojów na giełdzie, przy zastosowaniu tej strategii inwestor nie mógł mieć żadnej pewności co do efektów swojej inwestycji.
Wykres 1.
Roczne stopy zwrotu z indeksu WIG (na wykresie podany rok jest rokiem sprzedaży akcji)
Drugim, do którego portfela zajrzymy, jest inwestor, który akcje na swoim rachunku trzymał przez 5 lat, a następnie je sprzedał. Aby łatwiej było porównać jego zyski z zyskami inwestora krótkoterminowego, podzielimy jego zysk przez 5 i otrzymamy w ten sposób średnioroczną stopę zwrotu z tej inwestycji.
Wykres 2.
5 letnie stopy zwrotu z indeksu WIG (zannualizowane)
Okazuje się, że na takiej inwestycji najwięcej zarobił ten, który swoje akcje kupił w roku 2002 roku i sprzedał w 2007. Jego zysk wyniósł łącznie 277%, czyli każdego roku wartość jego portfela powiększała się średnio o 55,4%. Najmniej korzystnej inwestycji natomiast dokonał ten, który nabył akcje w 2006 roku i po pięciu latach, czyli w 2011, je sprzedał. Stracił on łącznie 24% wartości zainwestowanych środków, co daję średnio stratę 4,8% każdego roku.
Warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że przy inwestycji pięcioletniej, o ile średnie zyski są zdecydowanie wyższe niż w przypadku inwestycji rocznej (55,4% maksymalny roczny zysk w przypadku inwestycji pięcioletniej versus 46,9% maksymalnego zysku w przypadku inwestycji rocznej) , o tyle straty są zdecydowanie mniejsze (4,8% w skali roku przy inwestycji pięcioletniej versus 51% straty w przypadku wycofania się z inwestycji po roku).
W tym miejscu powoli zaczynamy odkrywać, skąd wzięło się powiedzenie Warrena Buffetta, że „giełda to miejsce przepływu pieniędzy od aktywnych do cierpliwych”. Ale wciąż jeszcze „tajemnica” giełdowego sukcesu wydaje się nie do końca zgłębiona.
Pójdźmy więc dalej. Skoro z każdym rokiem wydłużania inwestycji prawdopodobieństwo zysków rośnie, a prawdopodobieństwo (i skala) strat maleje, sprawdźmy, iloletnia musiała być inwestycja na polskiej giełdzie, żeby dać 100% szansę zysku, niezależnie od roku jej rozpoczęcia.
Obliczając średnioroczne stopy zwrotu z siedmioletnich inwestycji, okazuje się, że nie było takiego przedziału czasowego, dla którego inwestycja nie przyniosłaby zysku. Czasem był on większy, jak w przypadku inwestycji, która rozpoczęła się w 2000 roku i zakończyła w 2007 (30,3%), czasem mniejszy, jak ten z akcji kupionych w 2006 (czyli niemalże u szczytu hossy) i sprzedanych w 2013 roku, ale najważniejszym jest, że każdy, kto zainwestował na polskiej giełdzie i nie sprzedał akcji przed upływem 7 lat, zarobił na tej inwestycji.
Wykres 3.
7 letnie stopy zwrotu z indeksu WIG (zannualizowane)
Patrząc na poniższą tabelę, widzimy, że w przypadku inwestycji siedmioletnich lub dłuższych niż siedem lat stopy zwrotu z indeksu WIG zawsze były dodatnie. Inaczej mówiąc, wydłużanie okresu inwestycji, zwiększa nasze szanse na osiągnięcie zysku.
Tabela 1.
Stopy zwrotu z indeksu WIG w skali roku
[table id=1 /]
Sceptycy powiedzą, że polska giełda ma zbyt krótką historię, a gospodarka wciąż się rozwija, więc wnioskowanie na podstawie WIG daję wątpliwy obraz rzeczywistości. Okazuje się jednak, że i dla najbardziej rozwiniętej giełdy na świecie – giełdy amerykańskiej – da się zauważyć dokładnie te same mechanizmy. Potwierdzeniem może być chociażby zannualizowana stopa zwrotu dla najstarszego – liczonego od 26 maja 1896 roku – indeksu giełdowego – Dow Jones Industrial Avarage (DJIA). Od 1928 roku, czyli od chwili rozszerzenia do 30 spółek, w której to postaci funkcjonuje do dziś, indeks dał średnią roczną stopę zwrotu wynoszącą 8,9%.
Czyżbyśmy właśnie dotarli do rozwiązania zagadki, jak zarabiać na giełdzie? Okazuje się ona wcale nie aż tak trudna do rozwiązania. Nie zawsze udaje się rozpocząć inwestycję w odpowiednim momencie i kupić akcje „w dołku”. Jednakże nawet w sytuacji błędnego wyboru momentu rozpoczęcia inwestycji wydłużenie okresu trwania inwestycji zwiększy nasze szanse na osiągnięcie zysku.
W tym miejscu należałoby więc zadać pytanie, czy istnieje gdzieś granica? Jak długo można trzymać akcje? Najdosadniej granicę tę wyznaczył Warren Buffett, mówiąc: „Najlepszym przedziałem czasowym trzymania akcji jest wieczność.”
Możemy z tego wyciągnąć kilka prostych wniosków:
- jeżeli inwestujemy długoterminowo, zwiększamy prawdopodobieństwo osiągnięcia zysku,
- średni zysk z inwestycji długoterminowych znacznie przekracza średnie oprocentowanie lokat w skali roku
- inwestycje krótkoterminowe mogą przynieść nam zysk, ale wiążą się z większym prawdopodobieństwem poniesienia straty
Lub po prostu: „Cierpliwość na rynku warta jest krocie!” (Ben Franklin)