Kondycja Rosji nie pogrąży polskiego PKB, trwa wojna cenowa na ropie

AK_zdjęcie

ANNA KOCJAN – Menedżer Projektu, Specjalista ds. Relacji Inwestorskich DSA Financial Group S.A.

W ostatnim okresie niewątpliwie Rosja i jej sytuacja gospodarcza stały się głównym tematem debat i analiz w świecie finansów. Spadające ceny ropy, nałożone przed kilkoma miesiącami sankcje oraz spadek zaufania inwestorów spowodowały lawinową przecenę rubla. Wystarczy wspomnień, że w okresie ostatniego miesiąca rubel stracił na wartości do dolara blisko 2/3, a we wtorek zbliżył się do rekordowych poziomów – za 1 Euro trzeba było zapłacić blisko 100 rubli, a za 1 dolara blisko 80. Tak dynamicznej przeceny waluty Rosja nie obserwowała nawet w okresie kryzysu finansowego. Przeprowadzane niemalże każdego dnia interwencje banku centralnego czy podniesienie stóp procentowych do 17% doprowadziły jedynie do niewielkiego odreagowania waluty, której kurs obecnie wynosi ok. 62 rubli za dolara.
Analitycy uspokajają jednak, że wpływ pogarszającej się kondycji Rosji na polski PKB powinien być ograniczony. Udział Rosji w polskim eksporcie, szczególnie po wprowadzeniu embarga, znacząco zmalał i wynosi obecnie zaledwie kilka procent. Również zagrożenie ogłoszeniem niewypłacalności przez Rosję jest o tyle niewielkie, że zadłużenie państwa wynosi zaledwie ok. 3,59 mld USD przy istnieniu rezerw walutowych wynoszących obecnie ponad 400 mld USD. Jest to sytuacja o wiele bardziej korzystna niż w roku 1998 roku, kiedy rezerwy walutowe stopniały niemalże do zera i nie były w stanie pokryć dużego zadłużenia kraju wobec zewnętrznych podmiotów. Jednocześnie Bank Rosji deklaruje dokapitalizowanie banków komercyjnych, co ma pomóc w obsłudze zobowiązań sektora bankowego.
W tym gorącym okresie warto przyjrzeć się polskiemu rynkowi akcji. Ze względu na bliskość geograficzną, a także chwilowy spadek zaufania inwestorów do rynków wschodzących na WIG miała miejsce korekta, która sprowadziła nasz rodzimy indeks do poziomu wsparcia, co z kolei przełożyło się na bardzo korzystne z punktu widzenia inwestorów wartości mnożników P/E i P/BV, których średnia na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie zbliżyła się do wieloletnich dołków. Jeżeli dodamy do tego odczyty wskaźnika RSI sygnalizujące wyprzedanie o skali największej od wiosny 2012 roku, to zarysuje się wizja, iż potencjalne powiększenie portfela akcji w tej chwili może okazać się bardzo trafionym prezentem świątecznym.
Przyczynić się do tego może stabilna gospodarka, która z perspektywy całego roku okazuje się swoistym kompromisem pomiędzy mocno wyśrubowanymi oczekiwaniami z końca 2013 r., a obawami, jakie pojawiły się w trakcie bieżącego roku, szczególnie po wybuchu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i nałożeniu sankcji. Stabilna dynamika PKB na poziomie 3,3% (III kwartał r/r) oraz najwyższy od trzech lat wskaźnik ESI[1] pozytywnie rokujący na IV kwartał tego roku oraz rok 2015 zdają się potwierdzać tę tezę. Analizując perspektywy polskiej gospodarki warto też uwzględnić falę inwestycji infrastrukturalnych opartych na 82,5 mld euro z unijnego budżetu, jakie Polska może otrzymać w latach 2014-2020, oraz sprzyjające koniunkturze naszych zachodnich sąsiadów osłabienie euro względem dolara. Agencja Fitch w niedawnym komunikacie doceniła z kolei kondycję polskiego sektora bankowego, która w 2015 roku ma pozostać stabilna, co będzie odzwierciedlać odpowiednią kapitalizację sektora, jego płynność i stosunkowo niską zależność od finansowania zagranicznego
Przesunięcie zainteresowań zza Atlantyku w stronę Europy może dotyczyć również rynku akcji. Na Wall Street, gdzie wraz z kolejnymi szczytami indeksów wyceny spółek stają się już dość mocno wyśrubowane, coraz częściej mówi się o groźbie przegrzania. Choć „indeks strachu”[2] osiągnął poziomy z dołka jesiennej korekty, co sugerowałoby powrót do wzrostów, to jednak analitycy Barclays wskazują, że „cykl w napływach do funduszy akcji europejskich zatoczył już koło i być może nadarza się okazja, by pójść pod prąd i zacząć obstawiać powrót Europy do łask”. Wzrostowi na europejskich giełdach powinna sprzyjać polityka luzowania ilościowego, które, w przeciwieństwie do USA, gdzie zostało zakończone przed kilkoma tygodniami, w Europie właśnie się rozkręca, dając paliwo rynkom kapitałowym, czy decyzja Banku Centralnego Szwajcarii o przyjęciu ujemnych stóp procentowych.
Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć kilka słów na temat rynku ropy. Miniony tydzień przyniósł dalszą jej przecenę. Wojna cenowa trwa – przedstawiciele Arabii Saudyjskiej potwierdzili, że nie zamierzają obecnie dążyć do ograniczenia wydobycia w celu stabilizacji cen. Można jedynie domyślać się, że ich celem jest walka z rosnącą konkurencją w postaci amerykańskiego sektora łupkowego. Póki co jednak wydobycie w USA nadal rośnie, a prognozy wielkości popytu podawane przez Międzynarodową Agencję Energii zostały obniżone po raz czwarty w ciągu ostatnich pięciu miesięcy, głównie ze względu na niższy wzrost gospodarczy w krajach eksportujących ten surowiec, przede wszystkim właśnie w Rosji (kraje te są na ogół dużo bardziej „paliwożerne” niż kraje wysoko rozwinięte).

Previous Post
Newer Post